No, I just don’t understand why you won’t talk to me It’s hurts that I’m so unwanted for nothing

Mówią, że czas leczy rany. Wystarczy być cierpliwym i pozwolić mu działać. Vivian miała ochotę rozszarpać tego, kto wymyślił tę wierutną bzdurę. Ostatni miesiąc był dla niej pasmem porażek i osamotnienia, które pogłębiały tylko frustrację. Już nic nie pomagało, ani alkohol, ani seks ani godziny spędzone na sali treningowej. Zresztą do tego ostatniego nie miała odpowiedniego partnera. Arte bowiem unikał jej jak ognia.
Bolało, cholernie bolało, choć to wszystko było jej winą. Sama wszystko zepsuła, mówiąc mu wprost o swojej decyzji. To wtedy Arte zaczął się odsuwać, gdy tak bardzo go potrzebowała. To było trudne, obawiała się odejścia z Ligi i powrotu do Czarnego Zakonu. Myślała, że Arte ją wesprze albo chociaż spróbuje ją od tego odwieść, a dostała kompletnie coś innego. Do tego jeszcze ta misja… Dała mu swoją krew w desperacji, nie wiedząc, co ma zrobić, a Arte stracił kontrolę i niemal ją zabił. Skąd miała wiedzieć, że Rada przyśle im wsparcie w postaci Arianne, która dotrze na czas? Liczyła się każda sekunda, a ona była przerażona i zdesperowana. Zbyt słaba, by zadać skuteczny, ostateczny cios. Nie wiedziała, że Arianne właśnie ich odnalazła i dokończyła za nich sprawę, po czym oderwała od niej Arte.
Wściekłość wampira nie opadła po kolejnej misji, na którą pojechał prosto z Norwegii, kiedy jej nakazano wrócić do Berlina. Sądziła, że pogodzą się po jego powrocie. I tak minął miesiąc unikania się i chłodu ze strony przyjaciela. Zbywał ją, odrzucał, omijał. Ilekroć próbowała jakoś z nim porozmawiać, zawsze coś było ważniejsze. Zawsze odwracał się i odchodził. Czytaj dalej