I feel it deep within It´s just beneath the skin I must confess that I feel like a monster

W sali Rady panowała atmosfera pełna napięcia i niepokoju. Vivian zagryzła nerwowo wargę, czuła już smak własnej krwi, ale nie ruszyła się ani o milimetr, od kiedy przyszła parę minut temu. Bała się.
Arianne wyjaśniła jej, że Starsi są w stanie praktycznie bezboleśnie ściągnąć przekleństwo i pomóc wybudzić Noah. Sama była zbyt słaba. Do tego dochodził fakt, że tak naprawdę działali trochę po omacku. Nie mogli przewidzieć, jak to się skończy.
Minerwa nadal spokojnie wyjaśniała, co się wydarzy za chwilę. Chciała, żeby Vivian wiedziała, co ją czeka. Bez tego wyglądała na przelęknioną. Nie była dość przekonana, nie robiła tego z dosadnych pobudek. Dziewczyna dopiero musiała zaakceptować fakt tego, kim jest naprawdę, każdego kawałka siebie.
– Jesteś gotowa? – zapytała.
Vivian kiwnęła bez przekonania głową. Minerwa uśmiechnęła się łagodnie, podeszła do dziewczyny i pogłaskała ją po włosach.
– Spokojnie. Przejdziemy przez to razem. Nie bój się. Nic ci nie będzie.
Złapała delikatnie prawą rękę brązowowłosej, podwinęła rękaw i ściągnęła rękawiczkę. Przejechała palcami po czerwonym wzorze, przez co Vivian zadrżała.
– Zacznijmy.
Dołączyła do nich reszta rady, otaczając brązowowłosą. Dziewczyna odetchnęła głęboko i zamknęła oczy, kiedy Starsi zabrali się za ściąganie przekleństwa. Wiedziała, że od niej też wiele zależy. Zastosowała się do poleceń Minerwy, które miały ułatwić cały proces.
Początkowo nic się nie działo. Sala była cicha, słyszalne były jedynie oddechy Cieni. „Skażona” skóra brązowowłosej zaczęła błyszczeć po jakimś czasie, ale nie odłaziła tak jak zakładali. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, czując obecność Zemsty bardzo blisko. Nadal obawiała się tego, że zacznie szaleć, gdy się wybudzi.
– „Chcemy tego samego” – usłyszała w myślach. – „Jesteśmy tym samym.”
– Nie, ty jesteś tylko częścią mnie – wyszeptała.
Wtedy się zaczęło. Trzy strony Anioła Lucyfera zaatakowały jednocześnie, Vivian opadła na kolana, spod powiek ciekły jej łzy bólu. Nie jęknęła nawet. Wszystko działo się w jej wnętrzu, rozdzierało ją od środka.
Starsi robili wszystko, co mogli, żeby pomóc dziewczynie. Chronili ją przed kontaktem z klanem Noah, który w tym momencie powinien poczuć rodzącego się nowego członka. Tak się nie stało, osłonili dziewczynę przed tym. Reszta należała do niej.
Vivian nadal spała, choć czuła zmiany zachodzące w jej organizmie. Wiedziała, że wszystko potrwa jeszcze przez jakiś czas. Nie mogła jednak przypomnieć sobie, kiedy straciła przytomność. Ostatnie kilka godzin było wypełnione czarnymi plamami, wśród których doszło do zmiany w jej życiu. Nieodwracalnej i rzutującej na przyszłość. Nie wiadomo, czym miało się to skończyć.
Kiedy otworzyła oczy, poczuła żołądek tuż pod gardłem. Wszystko ją bolało, każda komórka ciała krzyczała coraz głośniej. Sporo siły kosztowało ją przesunięcie się na skraj łóżka, żeby opróżnić żołądek. W tej chwili nie zastanawiała się, skąd wzięła się miska. Po chwili opadła na poduszkę, przymykając powieki. Wiedziała, że organizm właśnie odreagowuje w najgorszy możliwy sposób, ale to nie było teraz najważniejsze. Próbowała skupić się na swoim Noah, jednak nie czuła go tak wyraźnie jak dotychczas.
Usłyszała otwieranie się drzwi. Podniosła jedną powiekę, co poskutkowało kolejnym odruchem wymiotnym. Problem w tym, że żołądek miała już opróżniony i strasznie się męczyła. Wyczuła jednak czyjąś obecność tuż za sobą. Ktoś zebrał jej włosy i związał kawałkiem sznurka tak, aby ich nie ubrudziła. Pomógł jej też wrócić na poduszkę.
– Widzę, że miska się przydała – nad sobą zobaczyła znajomą twarz.
– Nie denerwuj mnie, Arte – wymamrotała.
– Przyszedłem zobaczyć, jak się czujesz, a ty mnie traktujesz w ten sposób.
– Precz, wampirze.
– Prześpij się jeszcze.
Vivian zamknęła oczy i zapadła w urywany sen. Organizm nie dawał o sobie zapomnieć, wydzierał z niej kwasy żołądkowe, choć dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy lada chwila nie wypluje samego żołądka.
Nie liczyła kolejnych przebudzeń. Za którymś razem w drzwiach znów stał Arte, tym razem z kubkiem w dłoni. Podszedł do łóżka dziewczyny, usiadł obok niej i napoił ją czymś, co przyniósł. Skrzywiła się, czując gorzki smak ziół. Minutę później znów nachylała się nad miską. Odsunęła jego rękę, gdy ponownie podsunął kubek pod jej usta.
– I tak zaraz zwrócę – powiedziała.
– Lepiej, żebyś wymiotowała ziołami niż żołądkiem. Poza tym trochę cię wzmocnią. Arianne się martwi. Była tu parę minut temu.
– Mam dziury w pamięci – przyznała.
– Bo ciągle tracisz przytomność. Twój organizm się buntuje.
– Nie, próbuje wrócić do równowagi. Tym razem jest to dużo bardziej ostre. Dopóki się nie uspokoi, jestem do niczego. Mój trening będzie musiał stanąć.
– Lepiej nie mów tego Arianne, bo gotowa cię wyciągnąć z łóżka i zmusić do treningu fizycznego. Kiedy poczujesz się trochę lepiej, możesz wykorzystać ten czas na trening umysłowy.
– Trujesz – mruknęła.
– Tylko cię ostrzegam. Na razie zanalizuj swój stan. Musisz wiedzieć, jak to wygląda.
– Na razie dziwi mnie, że nie krwawię z czoła.
– Krwawiłaś, kiedy wybudziłaś Zemstę. Z tego, co mówiła pani Minerwa, przez chwilę nie byłaś sobą. Ogarnęło cię twoje szaleństwo, ale nikogo nie zaatakowałaś. Najwyraźniej są już postępy.
– Nie pamiętam tego.
– Nie martw się takimi szczegółami.
– Wiem, wszystko przyjdzie z czasem.
Jej spojrzenie padło na prawą dłoń. Nie miała założonych rękawiczek, więc na skórze dojrzała mały, czerwony znak. Dotknęła go w zamyśleniu, nie czując żadnej różnicy pod palcami. Odsłonięty nadgarstek wyglądał jak lewy, tak samo reszta ręki, na której do niedawna kwitł czerwony wzór.
– Twój Noah został odpieczętowany – odezwał się Arte.
– Ślad i tak został.
– Wystarczy plaster maskujący i nie będzie widać.
– Przyzwyczaiłam się do rękawiczek, choć nie zawsze dało się je nosić. Aż się dziwię, że nigdy nie poparzyłam Squalo.
– Bo na dobre uczucia nie reaguje.
– Nie rozumiem.
– Ten, kto cię przeklął, chciał cię chronić przed złymi stronami twojej osobowości. Pożądanie i rozkosz sprawiają przyjemność, więc nie mogłaś zrobić swojemu rekinowi krzywdy. Rękawiczki i tak będziesz nosić. Chyba, że chcesz, żeby twoje ręce stały się szorstkie.
– Raczej mi to nie grozi. To ciało Noah. Regeneruje się dużo szybciej niż u normalnego człowieka. Na ulicy to było przekleństwo.
– Wyróżniałaś się – domyślił się wampir. – A to przyciąga kłopoty.
– One to mnie szczególnie lubią.
Arte pogłaskał ją po włosach. Wydawała się teraz taka krucha i delikatna, aż dziwne, że jest w niej taka potęga. I tylko ona mogła ją wydobyć. Wampir obawiał się, że zajmie jej to zbyt dużo czasu. Nieświadomie znowu porównywał ją do siebie – jemu osiągnięcie takiego poziomu, na którym jest obecnie, zajęło prawie dwadzieścia lat.
Brązowowłosa ułożyła się wygodniej. Zasypiała, więc brązowowłosy zamierzał wyjść. Zaskoczyła go, kiedy poczuł jej dłoń na łokciu.
– Zostań dopóki nie zasnę – poprosiła.
– Dobrze.
Wsunął ramię pod jej głowę i czekał aż zapadnie w sen. Dawno nie czuł się tak dobrze, obecność Vivian przypomniała mu, że nie jest jedynym odmieńcem na ziemi. W Lidze każdy miał bolesne doświadczenia, ale wszyscy byli ludźmi. On nie. Trudno mu było to zaakceptować, widział, jak niektórzy na niego patrzą, więc odsuwał się od nich. Do pewnego stopnia był samowystarczalny, braki wypełniał produktami zastępczymi i skupiał się na pracy. Nawet nie chodziło o to, że wyrzucał na zewnątrz jakieś własne cierpienia, wręcz tego nie pokazywał i wielu Cieni nie wiedziało o nim praktycznie nic.
Chcąc nie chcąc, widział w Vivian siebie sprzed wielu lat. Zagubione, przerażone zwierzątko szczute przez wszystkich dookoła i widzące swoją odmienność jako coś złego. Gryzie nawet pomocne ręce w strachu. Trzeba wiele czasu, aby stworzyć więzi zaufania. Chciał jej pomóc, zaoszczędzić bólu i przerażenia, ochronić przed błędami, przez które jeszcze bardziej siebie znienawidzi.
Kiedy Vivian zasnęła, zsunął się ostrożnie z łóżka, po kilku minutach wrócił z pustą miską i kubkiem ziół. Zostawił wszystko i wrócił do siebie. Dziewczyna zajmowała sporo jego myśli, czuł się za nią odpowiedzialny.
Gdy usłyszał pukanie, podniósł się na łokciach. W drzwiach stanęła Arianne z kilkoma księgami i teczką w rękach.
– Byłeś u Vivian? – zapytała.
– Tak, powoli wraca do siebie, choć nadal nie przyjmuje pokarmu.
– Jeszcze kilka dni i się całkiem odwodni. Jej zdrowie może zacząć szwankować – westchnęła.
– Dlatego zaniosłem jej zioła. Na razie pozbywa się ich w tempie ekspresowym, ale zawsze coś. Lektura dla chorej uczennicy?
– Leżenie i myślenie o niebieskich migdałach nic nie da. Teczka jest dla ciebie. Pani Minerwa prosiła, żeby ci ją przekazać.
Wampir podniósł się z łóżka i sięgnął po dokumenty. Skrzywił się.
– Znowu jakaś łajza z piekła – mruknął. – Dlaczego moje cele są takie nudne?
– Nie narzekaj. Lepiej chowaniec niż interesant. Idę do Vivian.
– Właśnie zasnęła, więc jej nie budź.
Arianne spojrzała na niego znad ramienia. Uśmiechnęła się.
– Nie pouczaj mistrza, jak ma postępować z uczniem – powiedziała i wyszła.
Gdy dotarła do pokoju Vivian, dziewczyna rzeczywiście spała. Kobieta zachowywała się cicho, odłożyła książki na stolik i miała się wycofać, gdy spostrzegła, że brązowowłosa otworzyła oczy. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że chwilami lśniły złotem, a czoło pokryły krwawiące znaki. Zareagowała automatycznie, gdy ręka uczennicy zbliżała się do niej. Vivian nawet nie była w stanie się wyszarpnąć.
– Co to jest? – zapytała własnym głosem.
– Kiedy przejdziesz trening, takie pieczęcie na ciebie nie zadziałają. To w razie, gdybyś chciała zaatakować.
– Nie chciałam.
Mimo uwięzionej ręki wychyliła się i zwymiotowała. Arianne puściła ją i pomogła wrócić na poduszkę. Podstawiła też dziewczynie kubek z ziołami, żeby wypiła choć parę kropel.
– Zaczynam krwawić – wyszeptała brązowowłosa.
– Ale jesteś przytomna. To duża zmiana. Gorzej, gdybyś zaczęła wariować.
– Może już zwariowałam i bardziej się nie da?
– Zemsta jest szalona, ale każde szaleństwo można powstrzymać. Gorzej już z tobą nie będzie. Lepiej owszem, jeśli tylko zechcesz.
– Przyniosłaś księgi.
– Nie chcę, żebyś marnowała czas. Nie zmuszam cię, żebyś przeczytała wszystko od razu, ale póki nie jesteś w stanie trenować fizycznie, zajmiemy się resztą. Czujesz się na siłach?
– Co jakiś czas zapadam w sen, mdli mnie na samą myśl o jedzeniu, ale lepsze to niż wpatrywanie się w miskę pełną wymiocin.
Arianne uśmiechnęła się i pogłaskała ją lekko po włosach. Oczy dziewczyny wróciły do swojego pierwotnego koloru i tylko krew spływająca z czoła wskazywała, że coś się z nią dzieje.
– Dobrze. Poczekaj chwilę. Przyniosę czystą pościel i opatrzę ci czoło. Dopiero wtedy zaczniemy.
Wszystko trwało tylko kilka minut, po których mogły zacząć. Arianne przysiadła na łóżku uczennicy i wypytała ją dokładnie o znajomość języków. Nie była do końca zadowolona z uzyskanych odpowiedzi.
– To takie ważne? – zapytała dziewczyna.
– Znajomość języków jest bardzo cenna. Każdy z nich ma pewną moc, która wzmacnia nasze zaklęcia.
– Zaklęcia? Cienie to magicy?
– Zaklęcia, egzorcyzmy, formuły. Nazywaj je jak chcesz. Do ich używania nauczysz się jeszcze kilku języków, które będą dla ciebie całkiem nowe i dość egzotyczne. To one mają największą moc wzmacniającą nasze działania.
– A pozostałe?
– Lepiej się nie wyróżniać. Znasz sporo języków europejskich, ale po łebkach. Nadrobimy to.
To popołudnie było dla Vivian dość pracowite, ale dzięki temu przespała spokojnie kolejne osiem godzin. Na szczęście nie śniły jej się żadne koszmary – ten etap miała już za sobą, choć nie uporządkowała jeszcze wszystkich wspomnień swojego Noah. Na razie był to jeden wielki chaos, z którego trudno było odczytać całą historię. Vivian jednak była pewna jednego – Zemsta ma spore skłonności do zdrady własnej krwi. Nia przecież postawiła się Pierwszemu, to od niej egzorcyści dostali innocence. Teraz Vivian też się przeciwstawiała Milenijnemu, choć nie z tak górnolotnych powodów. Chodziło jedynie o egoistyczną chęć życia po swojemu. Zresztą wszystko zaczęło się od Nei, jej ojca. Zdradził z jakiegoś powodu, już teraz nieważne z jakiego, bo nigdy do końca tego nie odkryje. Chyba też nie chciała wiedzieć – było prościej go nienawidzić. Zdradził i przypłacił to życiem. To by jeszcze nie miało znaczenia, gdyby nie fakt, że gniew Milenijnego przelał się także na bliskich Nei. Jej matkę zamordowano, ona ledwo uszła z życiem tylko dzięki Manie. Lecz co to za życie w ciągłym strachu? Uciekali, zostali rozdzieleni, wychowała się ulica. Przez to stała się taka jaka jest. Wszystko miało w jej przypadku niebagatelne znaczenie, niczego nie należało opuszczać, żeby nie stracić dziewczyny.
Liga doskonale o tym wiedziała. Obserwowali ją od dłuższego czasu, prześledzili jej życie, żeby zrozumieć brązowowłosą. Arianne poruszała się ostrożnie, czekała aż podopieczna jej zaufa, choć miała świadomość, że to się może nigdy nie wydarzyć. Vivian była osobą, która z natury była nieufna, ciągle szukała podstępu i dowodów zdrady. Jeden nieuważny krok mógłby wszystko zniweczyć. Nie odzyskaliby jej złamanego zaufania.
Arianne obserwowała uczennicę, gdy brązowowłosa zagłębiła się w lekturę. Była przy tym bardzo spokojna i rozluźniona. Od czasu do czasu marszczyła brwi, kiedy coś było dla niej niezrozumiałe bądź bardziej ciekawe od reszty. Widać było, że się zainteresowała treścią.
Vivian podniosła spojrzenie na swoją mistrzynię. Od jakiegoś czasu czuła na sobie jej wzrok, choć nie wiedziała, dlaczego.
– Coś nie tak, mistrzyni? – zapytała.
– Nie. Czemu pytasz?
– Obserwujesz mnie od jakiegoś czasu.
– Nie sądziłam, że tak cię zainteresują księgi.
– Lubię czytać.
– Powinnaś być Kronikarzem.
– O nie. Takiego życia bym nie zdzierżyła. Poza tym siłą rzeczy nie mogę stać jako obiektywny obserwator.
– Potrzebujesz dodatkowych tłumaczeń?
– Nie.
– Gdy skończysz, porozmawiamy sobie.
W ten sposób minęło kilka kolejnych dni. Vivian szybko przyswajała wiedzę, gorzej było z technikami zamknięcia umysłu – świadomych barier nie potrafiła ustawić przez brak cierpliwości. Chciała zbyt szybko i przez to nie wychodziło. Jej ciało też się regenerowało, powoli zaczęła normalnie jeść, a czoło już nie krwawiło za każdym razem, gdy Noah dziewczyny się budził. Jeszcze chwila i będzie mogła zacząć treningi fizyczne.

***

Laurie: Dziś później. Z różnych przyczyn.
Vivian: Brak prądu, Laur i sił.
Arte: I krócej niż zwykle.
Laurie: Nie muszę zawsze wrzucać rozdziałów na 7 stron. Wykończyłabym się przy takim tempie.
Arte: Jak widzicie, nasza mała Vivian zaczyna nowe życie.
Vivian: Tak, fascynujące to. Póki co nie wyczekujcie większej akcji. Same nudy.
Laurie: Nie zniechęcaj nikogo do czytania. Katsumi-san, a „psuj” sobie Vivian jak chcesz. Z chęcią obejrzę efekty.
Vivian: Żadnego psucia. Ładny rysunek ma być. I będę się upominać.
Laurie: Jako że jest już późno…
Vivian: Jak dla kogo.
Laurie: Dla mnie. Jestem zmęczona i zamierzam zaraz iść spać. Masz z tym problem?
Vivian: No ja na razie nie, ale Anika pewnie tak.
Laurie: Oj, cicho bądź. Damy radę. Jako że jest już późno, nie przedłużamy bardziej niż to konieczne. Za tydzień rozdział powinien pojawić się o normalnej porze.
Vivian: Będzie o Arte.
Laurie: Tak, będzie o przeszłości naszego wampirka. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Pozdrawiamy serdecznie i do następnego.

3 thoughts on “I feel it deep within It´s just beneath the skin I must confess that I feel like a monster

  1. prz_ pisze:

    Herbata jaśminowa czeka.

  2. Vesper pisze:

    Kiedy następny rozdział ;D? Bo już nie mogę się doczekać, aby dowiedzieć się jak zmieni się nasza droga Viv pod wpływem Noah… Mam nadzieje, że sobie poradzi… No i czekam z niecierpliwością na pierwszą misję w Lidze 😉 Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny :* Vesper

  3. Katsumi pisze:

    Przepraszam, że tak późno komentuję, ale zaczęła się szkoła i musiałam się ogrnąć, ale teraz powoli lub szybko, jak mnie natchnie, wszystko nadrobię. A i rysunek wkrótce będzie.
    Rozdział może i z niewielką ilością akcji, ale bardzo mi się podobał. Nie ma co nowe życie Viv zaczęło się bardzo sympatycznie, miską wymiocin.
    Kocham, całuję i się motywuję do dalszego czytania. I jeszcze raz sorry za przerwę, ale w roku szkolnym będą częste.

Dodaj komentarz