Trzecie urodziny Anioła Lucyfera

Vivian zaśmiała się, widząc, jak Kanda męczy się z wieszaniem girland na gałęziach drzew w ogrodzie. Japończyk spojrzał na nią morderczo, ale nic nie powiedział. Jednak jego cierpliwość była już na wyczerpaniu.
– Przegrałeś zakład, to wieszaj – usłyszał jej bezczelny komentarz.
– Zabiję – warknął.
Zwinnie zeskoczył z gałęzi i pomknął za uciekającą ze śmiechem Vivian. Miała naprawdę dobry humor, czego nie można było powiedzieć o Kandzie.
– Prawie jak w ostatnich rozdziałach – zauważył Arte ukrywający się w cieniu parasola.
Na szczęście dzisiaj słońce świeciło trochę mniej, więc mógł wyjść na zewnątrz bez zbytniego ryzyka, ale i tak niewiele pomagał. Raczej asystował Laurie wygodnie rozłożonej w hamaku.
– Oni tak całe życie, choć ostatnio jakoś bardziej. Fakt – przyznała.
– Miłość – zaśmiał się wampir. – Maślanki truskawkowej?
– A weź idź mi z tym – mruknęła. – Obraza dla maślanki.
Arte prychnął z rozbawieniem i sam dopił resztę napoju z kartonu. Nieważne, że obok stała szklanka, której używał wcześniej.
– Minął kolejny rok – westchnęła Laurie. – Dopiero niedawno myślałam o połowie historii, a teraz jest coraz bliżej końca.
– To tylko kolejna przygoda, która się kończy. Zresztą na ten rok nie możesz narzekać. Dużo się zmieniło.
– Ta… Nowe rozdziały wznowionego D.gray-mana i teraz jeszcze anime, które swoją drogą nieco przekłamuje kolory. Oczy Allena są bardziej fiołkowe niż szaroniebieskie. Z włosami Timothy’ego też jest jakiś problem.
– A głosy?
– Nawet mi nie wspominaj. Kandzie głos odjął punkty za seksowność.
– Fangirl.
Laurie wystawiła mu język z rozbawieniem. Wiedziała, że wampir lubił być w centrum zainteresowania, a wciąż musiał konkurować z przystojnym Japończykiem, bez którego ta historia potoczyłaby się całkiem inaczej.
– Przynajmniej będziesz miała materiał na alternatywną historię zgodną z kanonem.
– Vivian stwierdziła, że mnie zabije, jeśli zacznę o tym myśleć poważnie.
– Mnie grozi śmiercią przynajmniej dwa razy dziennie.
– To nie jest powód do dumy, durny wampirze – stwierdziła Vivian, opadając obok niego na trawę.
Była zziajana po biegu, ale zadowolona. Jak zawsze, gdy wycięła jakiś numer Kandzie, który wrócił właśnie do biednych dekoracji, stwierdzając, że bieganie za Vivian jest bezowocne.
– Znudziło ci się drażnienie Kandy? – zapytała Laurie.
– Za gorąco jest, żeby tak ganiać. Zresztą żaden z niego towarzysz do zabawy.
– Takiej na pewno – zauważył sugestywnie Arte.
– Co ci znowu chodzi po głowie, zboczony wampirze?
– W końcu to dla niego był ten wianek, który plotłaś w Noc Kupały, a który Kanda potem znalazł.
Vivian zaczerwieniła się i prychnęła z niezadowoleniem:
– Nie twój interes. Zresztą o ile pamiętam, to się nie popisałeś i dałeś schwytać sukubowi. Mało nie zginęliśmy.
– Ocaliłaś nas – uśmiechnął się. – Z tobą mogę iść nawet do piekła.
– Żebyś tylko nie żałował.
– Może się czegoś jeszcze o tobie dowiem, bo co do tej twojej Lisy, to nadal brak mi informacji.
– Bo ty byś chciał wszystko wiedzieć – zaśmiała się Laurie. – Jak kronikarz normalnie.
– Minąłem się z powołaniem, a Kronikarz nie ma wolnych wakatów.
– Może następnym razem.
– Ja swojego miejsca nie oddam – oznajmił Lavi, opierając się o pień drzewa.
– Nikt cię nie zwalnia z tych trudnych obowiązków – odparła Laurie. – Jak sytuacja na froncie?
– Kuchnia zakończyła działania, goście przyjdą dopiero za godzinę, a Yuu też skończył – wskazał na Japończyka.
– Nie nazywaj mnie „Yuu” – warknął Kanda.
– Przecież nie robię nic złego – odparł Lavi. – Zawsze musisz być taki spięty. Mamy dzisiaj święto.
Laurie westchnęła. Tych dwóch nie dogadywało się najlepiej od czasu misji w Paryżu. Lavi obsesyjnie wręcz prowadził śledztwo w sprawie dziwnego zachowania Tyki Mikka, choć szanse powodzenia były niewielkie. Czasami nie potrafił być jednocześnie kronikarzem i Lavim, a to stanowiło pewien problem. Co wybierze, gdy nadejdzie dzień ostatecznej walki?
– Liga powiększyła się o kolejnego członka – przypomniał Arte. – Zwierzaczka Vivian.
– Na szczęście Andrew nie plącze mi się pod nogami – odparła Walker. – W przeciwieństwie do ciebie.
– Lubisz to.
– Wcale. Poza tym przywiązanie do siebie kolejnej osoby, zwłaszcza o takim nastawieniu, byłoby bestialstwem.
– Przy okazji zobaczyłaś, jak długą drogę już przeszłaś – zauważyła Laurie.
– Jeszcze długa przede mną, sądząc po rozpisce.
– Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
– Sadystka.
– Sprawy też się trochę pokomplikowały w Lidze – odezwał się Lavi. – Wojna z Purpurowymi Tygrysami wygląda na długą i krwawą. Cienie już odniosły stratę.
– Taki nasz los, choć to, co spotkało Aislim, rzeczywiście stało już tragedią – odparł Arte. – Czasami rzeczywistość twardo pokazuje nam, że jesteśmy tylko ludźmi i pomimo potęgi z niektórymi rzeczami nie wygramy. Szkoda tylko Zacka, poczuł się niekompletny.
– Jest silny – stwierdziła Laurie. – Stanie się dla was wszystkich wspaniałym wsparciem. Jednak z Bractwem nie pójdzie tak łatwo.
– Nigdy nie jest łatwo – Vivian wzruszyła ramionami. – Zawsze znajdzie się ktoś, kto pragnie zniszczenia tego przegniłego świata. Nie potrzeba do tego Noah Zemsty i Zniszczenia, choć to ona może przynieść prawdziwą apokalipsę.
– Może też przynieść zbawienie – uśmiechnęła się Laurie. – Tylko od niej to zależy.
– Tak czy tak, ma przekichane – skwitowała Vivian.
– Do opowieści zawitał również Chris – odezwał się Arte. – Oraz Sigurd. To było nieodpowiedzialne, moja panno. Mogłaś zginąć.
– Jestem Zemstą. Nawet jeśli nie przynoszę ukojenia, karzę tych, którzy skrzywdzili moich bliskich. Nie twierdzę, że metody Chrisa są złe, ale nie zawsze się sprawdzają. Przynajmniej teraz Sigurd nie zrobi już nikomu krzywdy.
– Tyle dobrego z twojej nieodpowiedzialności – przyznał Arte. – Zresztą długo i tak nie miałaś możliwości o tym myśleć, bo musiałaś uciekać przed pewnym uparciuchem – wyszczerzył z zadowoleniem zęby.
– Zdążyłam już zapomnieć, jak uparci potrafią być egzorcyści, by osiągnąć swój cel. Nawet jeśli wystawiają się przez to na niebezpieczeństwo w głupi sposób – spojrzała wymownie na Kandę.
– Coś ci się nie podoba, Noah? – warknął Japończyk.
– To, że niczego się dotąd nie nauczyłeś – odparła. – Ciągle narażasz siebie i innych na niebezpieczeństwo.
Kanda prychnął w odpowiedzi. Miał na ten temat nieco inne zdanie, ale nie zamierzał się kłócić z tą kobietą. Sama nie była dużo lepsza, a próbuje się wywyższać. Jak zwykle jest irytująca.
– Egzorcystów w tym roku było i tak wyjątkowo dużo. I to różnych – zauważył Arte. – Dostali nawet całą serię tuż przed świętami.
– Należało ich trochę rozruszać. Będzie mi łatwiej na końcu, gdy przyjdą ostateczne rozstrzygnięcia – odparła Laurie. – Teraz wypadałoby się wziąć za Cieni. Mam jeszcze kilka wolnych slotów pomiędzy ważnymi punktami, więc trzeba będzie ich trochę wkręcić.
– Changa i Wiedźmę już wkręciłaś.
– To tak na początek.
– Powinni dostać trochę miejsca, skoro opowieść chyli się ku końcowi – westchnęła Vivian. – Rok albo dwa i będzie po wszystkim. Ostatnia część jest już rozpisana. Brakuje tylko niektórych szczegółów.
– Każda opowieść kiedyś się kończy – odparła Laurie. – Wtedy zaczyna się następna. No nic, słońce niedługo zajdzie, goście przybędą, więc trzeba się ostatecznie przygotować.
Miło było znów zobaczyć te same twarze, ale też nowe należące do osób, które pojawiły się tutaj w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Każdy z nich wniósł coś do historii. Wskazywali błędy, podpowiadali wątki, rugali ją i podnosili na duchu w czasie kryzysów. Prawdą jest, że historia prócz autora i bohaterów potrzebuje jeszcze czytelników, by stać się pełną.
– Moi Drodzy, z radością witam was w tym miejscu i tego dnia, gdy świętujemy trzeci rok Anioła Lucyfera. Z samą Vivian to już niemal osiem lat, odkąd zagościła w życiu moim i Waszym i zaczęła rozrabiać. Sami wiecie najlepiej. Bywało lepiej i gorzej, lecz dziś będziemy świętować. Lavi, czyń honory.
– Oczywiście. Przez ostatni rok w cyklu niemal dwutygodniowym wyszły 23 rozdziały Anioła Lucyfera, w tym została przekroczona magiczna bariera 100 rozdziałów, oraz 5 odcinków specjalnych. Czytelnicy napisali 36 komentarzy, co niestety jest tendencją mocno spadkową.
– Coraz mniej osób chce wyrażać swoją opinię na temat tekstów. Nie tylko u nas jest ten problem, niestety – przyznała Laurie. – A komentarze to najlepszy pokarm dla wenów. Cóż, nikogo z tego rozliczać nie będziemy, ale wciąż zachęcam do pisania choćby dwóch zdań.
– I tak skończysz tę historię choćby dla samej siebie – zauważyła Vivian. – A teraz po emisji nowego DGM może przybyć trochę ludu spragnionego twórczości fanfikowej.
– Zobaczymy. Chwilowo jest na to jeszcze za wcześnie.
– Racja. Za to od specjalnych podziękowań odchodzić nie będziemy. Te niezmiennie należą się osobom, które są z nami już od lat: Seitoshi-chan, Fance, Piotrkowi, Miss M, Mirci, Sandrze-chan, Miguru-san, Oli-san, a także tym, którzy są z nami od niedawna: Anastii Walker…
– Czyżby wasza rodzina? – wciął się Arte.
– Na jej miejscu nie chciałabym należeć do tak skomplikowanej rodziny, a teraz bądź cicho. Oraz Tenebris-san, która dzielnie nadrabia tę nieskończoność.
– Dodać należy, że w tym roku zostały wykorzystane 22 utwory, więc jeden z nich został użyty podwójnie – odezwał się Lavi.
– „Not gonna die” Skillet – podpowiedziała Hikari. – Jedna z tych piosenek, które stały się motywami przewodnimi tej historii.
– Wszystkie w odpowiednim czasie zostały opublikowane na fanpage’u, ale jeśli ktoś życzy sobie listę, mogę ją udostępnić – powiedziała Laurie.
– Co nas czeka w przyszłym roku? – zapytała Lenalee.
– Wojna z Purpurowymi Tygrysami, kolejne misje, zdobywanie siły i prawdopodobnie początek końca.
– Jak zwykle będzie ciężko – uznała Vivian. – Lecz co nam pozostaje?
– Dziś świętowanie – odpowiedział Arte. – A jutro będziemy się martwić.
– Racja, Vivian, czyń honory.
Dziś był dzień radości, choć nadchodzące wydarzenia wiele zmienią w ich życiu. Prawda czasami jest cięższa niż niewiedza, czasami trzeba dotknąć dna, by przetrwać, a droga egzorcystów i Cieni nigdy nie należała do najłatwiejszych. Tylko od nich zależało, czy dotrwają do końca tej nieprzyjaznej ścieżki…

3 thoughts on “Trzecie urodziny Anioła Lucyfera

  1. Saphira pisze:

    Zanim przejdę do głównej części komentarza, muszę powiedzieć, że co do wznowionego anime zgadzam się z tobą w 100%. Jak oni mogli tak zmienić Kandzie głos?! I Allenowi oczy?! To absolutnie niewybaczalne!
    Dobra, jak już wywaliłam swoje żale to mogę zacząć…
    Nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko mija… AL ma już trzy lata, czyli mniej więcej tyle, odkąd trafiłam na Vivian 😀 Przyznaję się bez bicia, że muszę nadrobić kilka ostatnich rozdziałów, bo trochu mnie nie było, ale spokojnie 😉 wrócę jeszcze przed końcem (nie wybaczyłabym sobie gdyby było inaczej :p )
    Właśnie! Nie potrafię sobie wyobrazić jak ta hostoria mogłaby się skończyć (oczywiście mam kilka teori, ale ciii xD) ale wiadomo o co chodzi. Wchodzę sobie na bloga, a tam żadnych nowych rozdziałów i taki facepalm „No przecież Laurie-san już to skończyła!” I taki smuteczek 😦
    Tak czy inaczej, życzę wszystkiego co najlepsze na ten kolejny rok (oby były jeszcze jedne urodziny AL 😉 xDD)
    – mnóstwo weny
    – cierpliwości do nich wszystkich, a szczególnie do pewnej trójki ;-; *wskazuje Viv, Arte i Kandę*
    – powodzenia w walce z Tygryskami (i tak nie wiem o co chodzi, ale nadrobię xD)
    – co tam jeszcze… o! Pomysłów, żeby uzupełnić te puste miejsca, czy co tam jest 😉
    – tak w sumie to wszystkiego naraz i w każdej ilości xD :* :* :*

  2. Anonim pisze:

    A pamiętam jak szaleńczo nadrabiałam rozdziały z Córki, bo trafiłam na Ciebie po roku od założenia bloga, na onecie wtedy chyba jeszcze. Nie komentuję, bo nie potrafię w kółko pisać tego samego, że dobrze, że fajnie, ale że rzadko. Chociaż kilka komentarzy pod różnymi nickami można by tu znaleźć. W każdym razie cieszę się, że to ciągniesz, bo prawdę mówiąc anime nie skończyłam, a Twoje opowiadanie czytałam dwa razy. :p Zatem niech Wen Cię nie opuszcza a zakończenie pozostawi niedosyt!
    N.

  3. aga pisze:

    dopiero trafiłam na Twojego bloga, ale już jest ciekawie. Postaram się nadrobić opowiadanie i zostawić coś od siebie. Życzę dużo weny.

Dodaj komentarz