Samotny demon

Arianne obserwowała przez okno zabawę Vivian i Arte. Rzucali się śniegiem jak małe dzieci, biegali po całym placu i śmiali się. Nikt by nie pomyślał, że są poważnymi członkami Ligi Cieni i potężnymi istotami, które wymykają się pojęciu człowieczeństwa. Kobieta uśmiechnęła się, kiedy do niej pomachali. Ten spokój wydawał się taką idyllą.
Byli w jednej z paryskich dzielnic, bardziej na skraju miasta, gdzie zatrzymali się w czasie podróży do Hiszpanii. Ich uwagę przykuła legenda o upiorze w teatrze, który straszy w sylwestrową noc. Co prawda Arianne nie miała ochoty na tę dodatkową wyprawę, ale Vivian chciała się temu tylko bliżej przyjrzeć – samowolne działanie mogłoby źle wpłynąć na ich cele. Ciekawość uczennicy nie była jeszcze grzechem, więc Francuzka ustąpiła. Arte spotkał je za to przypadkiem i postanowił dołączyć do nich w tym „śledztwie”, uznał, że może być zabawnie.
Kilkanaście minut później całą trójką siedzieli przy stole w głównej sali przy obiedzie. Wokół kręcili się pracownicy przygotowujący obchody Sylwestra i Nowego Roku oraz goście.
– A państwo zostają u nas na Sylwestra? – zapytał syn gospodarza o rudych włosach, piegowatej twarzy i szarych oczach.
– Tak, nie ma po co dzisiaj podróżować dalej – odparł Arte.
– To proszę pilnować panienki, bo inaczej upiór z teatru ją porwie.
– Andre, nie strasz gości – zganił go ojciec. – Bujdy opowiadasz zamiast pracować.
– To najszczersza prawda, tato. Potem będzie, że nic nie powiedzieliśmy – bronił się chłopak, wykrzywiając w grymasie niezadowoloną, piegowatą twarz.
– Jak to jest z tym upiorem? – zapytał Arte.
– Widzisz, tato, państwo chcą posłuchać.
– Idź zanieść w końcu te zakupy, Andre. Nie masz czasu na obijanie się, jeśli chcesz dziś gdziekolwiek pójść.
Chłopak podniósł kosz z produktami, który dotychczas stał przy jego nodze i poszedł do kuchni. Gospodarz za to zbliżył się do stołu Cieni i dolał im herbaty.
– Od wieków w naszym teatrze w sylwestrową noc wystawiano różne sztuki. Od pięćdziesięciu lat jednak nie odbyło się ani jedno przestawienie z powodu upiora. Początkowo porywał aktorki, teraz krąży po całej dzielnicy i porywa młode dziewczyny. Nie wiemy, co z nimi robi, bo kiedy wracają, nie pamiętają wydarzeń nocy. Czort jest postrachem w okolicy.
– Próbowaliście coś z nim zrobić? – zapytał Arte.
– Wielokrotnie przeszukiwaliśmy teatr, ale nadal nie wiemy, gdzie ma kryjówkę. Wielu puka się w czoło i mówi, że to ktoś się wygłupia, ale faktem jest, że na jedną noc znikają dziewczyny. Kto wie, jakie harce z nimi wyprawia, a potem wymazuje im pamięć. Lepiej niech panienka uważa na siebie w czasie zabawy, żeby nie przyszło na panienkę jakieś nieszczęście.
– Dziękuję za radę – odparła Vivian.
– Nie spuszczę jej z oka – dodał Arte.
Oboje byli ciekawi całej sprawy, która do uszu Ligi jeszcze nie dotarła. Chcieli to sprawdzić, może ktoś rzeczywiście się wygłupia, a może to coś więcej. Nie zaszkodzi popracować odrobinę, choć wyglądało na to, że upiór nie robi mieszkańcom większych szkód.
Wieczór nadszedł dość szybko. Cienie miały spędzić tę noc w rezydencji jednego z podparyskich merów. Arianne była znajomą tego hrabiego i gdy tylko dowiedział się o ich obecności, posłał sługę z zaproszeniem.
– Bal? – zapytała Vivian. – Przecież nie mam sukni. Zresztą nie lubię bali.
– Christopher z pewnością będzie w stanie zaradzić temu problemowi. Ma córkę w twoim wieku.
– Będzie fajnie – stwierdził Arte. – Zresztą jeszcze cię nie widziałem w sukience i pończochach.
– Zboczeniec – mruknęła brązowowłosa.
Ustąpiła jednak. W ten sposób pojawili się w bogatym dworze, gdzie niedługo miał zacząć się bal. Stroje też się znalazły, a Vivian została oddana pod opiekę prywatnej służby córki hrabiego.
Arte przebrany już w odpowiedni strój zapukał do komnaty, którą zajmowała przyjaciółka.
– Wejdź, proszę. Już kończymy.
Nie zwrócił uwagi na bogaty wystrój, bo całą jego uwagę zajęła brązowowłosa. Miała na sobie srebrną suknię z jedwabiu, pantofle zdobione srebrnymi nićmi i białe rękawiczki do łokci. Włosy zostały poskręcane w loki i spięte z lewej strony spinką ze srebrną różą. Całości dopełniała biżuteria: wisiorek z białego kryształu i cieniutka bransoletka na nadgarstku oraz delikatny makijaż jedynie podkreślający jej naturalną urodę.
– Wow, wyglądasz świetnie.
– Dzięki.
– Nic dziwnego, że faceci się za tobą oglądają. Gdyby nie zasady i nasza przyjaźń, sam miałbym na ciebie ochotę.
Dziewczyna posłała mu sugestywne spojrzenie, ale nie skomentowała tego. Spryskała się perfumami i ruszyła z przyjacielem na dół. Arte świetnie się bawił, udając jej stałego partnera, ale potem rozdzielili się i wtopili w towarzystwo. Nikt nie był w stanie dostrzec różnicy pomiędzy arystokracją a trójką Cieni, którzy byli gośćmi hrabiego.
Vivian założyła maskę uroczej towarzyszki obytej w towarzystwie i bardzo rezolutnej. Uśmiechała się, przytakiwała i chętnie tańczyła z każdym, kto ją o to prosił. Po prostu się bawiła, chcąc zapomnieć o kilku dręczących ją sprawach.
Kolejny walc sprawił, że zaczęło kręcić się jej w głowie. Przestała słyszeć muzykę, a świat stał się niewyraźny. Chciała coś powiedzieć, zwrócić na to uwagę partnerowi, ale nie mogła wydostać z siebie głosu. Zacisnęła jedynie dłoń na jego ramieniu, co nie pomogło za wiele, gdy opuściła ją świadomość.
Gdy odzyskała przytomność umysłu, znalazła się w całkiem innym miejscu. Bal zniknął na rzecz niewielkiej sypialni urządzonej skromnie o niskim suficie. W fotelu siedział jej ostatni partner – brunet o śniadej cerze i niebieskich oczach.
– Ty jesteś upiorem z teatru – powiedziała.
– Tak mnie nazywają – odparł. – Nie zrobię ci krzywdy, więc się nie obawiaj.
– Nie boję się ciebie. Czego chcesz?
– Abyś spełniła moją prośbę i ściągnęła ze mnie klątwę.
– Klątwę?
– Tak, rzuconą pięćdziesiąt lat temu. Co roku próbuję znaleźć kogoś, kto mi pomoże.
– I po to porywasz kobiety?
– Nie robię im krzywdy. Niestety każda dama mdleje, kiedy dowiaduje się, kim jestem. To się nie liczy i czekam.
– Jesteś demonem, więc nie mam ochoty ci wierzyć.
– Nie chcę nikomu szkodzić. Zresztą jestem tylko półdemonem. Ściągnij ze mnie klątwę, panienko.
– Równie dobrze mogłabym cię zabić, choć nikt nie wydał na ciebie wyroku. Jestem członkiem Ligi Cieni. Nie robisz nikomu szkody, więc nie wiem, czy uwolnienie cię jest dobrym pomysłem.
– Boisz się mnie?
– Nie, nie boję się demonów. Skąd klątwa?
– Z zazdrości. Mój ojciec był demonem, ale nigdy go nie spotkałem. Jak pewnie wiesz, tradycją było, że w sylwestrową noc odbywały się spektakle w teatrze. Pięćdziesiąt lat temu chciałem oświadczyć się pewnej damie. Niestety zakochała się we mnie wiedźma i z zawiści przeklęła. Od tamtej chwili nie mogę wyjść z teatru prócz sylwestrowej nocy dopóki jakaś dama nie spędzi ze mną nocy przełomu lat. Każda jednak mdleje i nie budzi się aż do świtu. Nie wiem, czy to jest część jej czaru czy są aż tak przerażone.
– Dziwisz się? Większość kobiet, które porywasz, są nieprzystosowane do życia. Czas spędzają na zabawach i dworach – odpowiedziała. – Co zrobisz, gdy zostaniesz już uwolniony? Wiedźma prawdopodobnie nie żyje.
– Zawsze chciałem podróżować. Krzywdzenie ludzi nie jest moim celem.
– Cóż, nie widzę kłamstwa w twoich słowach. Uwolnię cię, ale pamiętaj, że Liga Cieni będzie miała cię na oku.
– Dobrze. Dziękuję.
– Jak ci na imię?
– Darien. A tobie?
– Vivian.
– Ładnie. Pasuje ci – uśmiechnął się. – Przygotowałem kolację.
Usiedli do stołu zastawionego ładną zastawą i świeżymi potrawami. Przez chwilę Vivian miała pewne obawy wobec jedzenia, ale rozwiała je szczera natura Dariena. Atmosfera tego spotkania była bardzo intymna, ale nie wymagała żadnych deklaracji ani zobowiązań, których dziewczyna nie miała ochoty wypełniać. Dużo rozmawiali, nawet tańczyli do muzyki z przygotowanego gramofonu, więc przez moment wydawało się to jak na balu, z którego ją zabrał.
Około północy Vivian zatrzymała się w tańcu. Uśmiechnęła się promiennie do półdemona.
– Chodźmy na dach – zaproponowała.
– Będzie ci trudno w tej sukni.
– Nie w takich warunkach dawałam sobie radę. Poza tym mam twoje pomocne ramię – roześmiała się.
Kiwnął głową na zgodę i zaprowadził ją do wyjścia na dach. Brązowowłosa uważała na suknię, nie miała zresztą zbyt wielu problemów, a Darien cały czas ją asekurował w obawie, że spadnie. Usiedli na rynnie i cierpliwie czekali na nadejście Nowego Roku. Gdzieś tam słyszeli odliczanie, przedwczesne wybijanie korków od szampana i po chwili nocne niebo rozświetliły sztuczne ognie sprowadzone na tę okazję z Chin.
– Szczęśliwego Nowego Roku – powiedzieli jednocześnie, uśmiechając się do siebie.
Po chwili Darien zauważył, jak gest na twarzy towarzyszki niknie i zostaje zastąpiony przez smutek. Przysunął się bliżej, czym zwrócił jej uwagę.
– Coś się stało? – zapytał.
– Nic. Po prostu pomyślałam o kimś, kto jest bardzo daleko.
– Zobaczycie się jeszcze?
– Raczej nie – przyznała gorzko.
– Dlaczego?
– Bo mi nie wolno wrócić dopóki nie zmieni się czas. To skomplikowane, Darien.
– Więc życzę ci, żebyś mogła wrócić do osoby, za którą dziś tęsknisz.
Uśmiechnęła się do niego. Spędzenie tej nocy z obcą osobą nie było może szczytem marzeń, ale zawsze mogło być gorzej. Półdemon zaprezentował się jako godny towarzysz, miły i uprzejmy, którego chwilami pchała w nieśmiałość. Miała tylko nadzieję, że Arte nie przetrząsa właśnie kolejnego budynku w poszukiwaniach zatroskany jej nagłym zniknięciem. Niech się bawi, skoro może.
Gdy pokaz się skończył, wrócili do pokoju Dariena. Półdemon okrył Vivian kocem, była lekko zmarznięta, więc musiał o nią zadbać w podzięce za ściągnięcie klątwy. Zresztą dziewczyna była już śpiąca, w przeciwieństwie do wielu ludzi o tej porze nie miała ochoty na dłuższą zabawę, lecz na sen. Brunet nie bronił jej tego, więc jakiś czas później spała już smacznie.
– Vivian, śniadanie – usłyszała.
– Arte? – wymamrotała, ale dostrzegła swój błąd. – Darien, zasnęłam? Przepraszam.
– Nic się nie stało. Byłaś zmęczona. Siadaj do jedzenia. Potem odprowadzę cię do dworu.
Świat jeszcze spał o tej porze po hucznej zabawie, więc nikt nie widział tej dziwnej pary: damy w srebrnej sukni wydającą się upadłą z nieba gwiazdą i młodego mężczyzny w szarym prochowcu i z niewielką torbą na ramieniu. Zgodnie z obietnicą odprowadził ją do rezydencji, wskazał wejście dla służby, którym się wymknął poprzedniej nocy, po czym odszedł.
Vivian weszła po schodach na piętro, skoro była już w środku. Nie sądziła jednak, że czekają na nią. Arte wyszedł z pokoju i spojrzał na przyjaciółkę z dezaprobatą.
– Gdzieś ty była? – zapytał.
– Rozwiązałam problem upiora.
– Porwał cię?
– Był po prostu samotny. Nie martw się. Nic mi nie zrobił.
– Nie widzę dobrze tego roku – mruknął wampir.
– Przesadzasz – pocałowała go w policzek. – Szczęśliwego Nowego Roku, przyjacielu.

***

Vivian: I tym miłym akcentem kończymy rok 2013.
Lavi: A działo się, działo.
Allen: Skończyła się „Córka Jednego z Nich”, a zaczął „Anioł Lucyfera”.
Hikari: Laur zaczęła pracę nad jeszcze kilkoma dużymi projektami, które czekają już tylko na końcową realizację.
Vivian: Tak, na przykład Corrie?
Laurie: Nie czepiaj się. Czasem trzeba odpocząć od twoich egzystencjalnych jęków.
Vivian: No dziękuję ci bardzo.
Arte: Dziewczyny, nie kłóćcie się dzisiaj, bo tak wam zostanie na cały następny rok.
Kanda: One i tak zawsze się kłócą, więc nic nowego.
Laurie: Dobra. Życzenia. Z okazji Nowego, 2014, Roku chcielibyśmy Wam życzyć…
Vivian: Wszystkiego tego, co zwykle życzy się przy takich okazjach: szczęścia, zdrowia, pomyślności…
Lavi: Aby ten rok przyniósł jak najwięcej szczęśliwych dni, pełnych ciepła…
Allen: Sukcesów we wszystkich dziedzinach życia…
Hikari: Spełnienia najskrytszych marzeń…
Arte: Odwagi do realizowania swoich pomysłów, nawet tych, na które inni pukają się w czoło z drwiącym uśmieszkiem…
Laurie: Niech ten rok będzie tak samo dobry, a nawet lepszy od tego, który się właśnie kończy. A sobie i swojej ekipie życzę, aby ten rok nadal przynosił nam taką radość przy pracy jak do tej pory. Dziękuję Wam wszystkim, moi Kochani Czytelnicy, za ten rok, który był trochę trudniejszy niż poprzedni i literacko, i prywatnie. Mam nadzieję, że jeszcze niejednokrotnie spotkamy się tutaj i będę mogła nadal dzielić się z Wami tym, co napiszę.
Vivian: Na dA spodziewajcie się nowych tekstów, a na kolejny rozdział zapraszamy w przyszły piątek, zapewne późnym popołudniem. Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie, bawcie się dzisiaj dobrze i do Siego Roku!!!

3 thoughts on “Samotny demon

  1. seitoshi pisze:

    Ach porwana Vivian i demon. słodko. Sylwestrową noc Vivian spędziła dość ciekawie 😀
    Laurie! Kochana! Dziękuję Ci za 2013 rok! Za Anioła Lucyfera, za Arte i mnóstwo innych nowych postaci, które się pojawiły w twoim opowiadaniu, a które czasem bardzo mi humor poprawiały ^^
    Dziękuję za Vivian, za jej marudzenie, niech marudzi, bez tego to nie byłaby Viv. Dziękuję, za mnóstwo wrażeń! Dziękuję za to że piszesz! I życz Ci abyś pisała dalej, rozwijała się dalej, i trafiała do szerszego grona czytelników ^^ Bo tego chyba każdy autor by chciał, prawda?
    Po prostu.. Szczęśliwego Nowego Roku!

  2. prz_ pisze:

    No to czekamy na to, co się pojawi w 2014 roku.

  3. To było takie… urocze, ciekawe, wciągające, owiane nutką tajemnicy . Ajej…

    Tak bardzo wysiliłam się z komentarzem. ;_;
    No ale cóż ja tu mogę dodać?

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy, jak zawsze zresztą. Niechże rok 2014 owocuje kolejnymi wspaniałymi dziełami w twej karierze, Laurie 😀

Dodaj komentarz